Od miesiąca mam przyjemność testować ogromny mix kosmetyków Eveline i chciałabym się dzisiaj z Wami podzielić moimi wrażeniami odnośnie większości z nich :) Zdjęcie pochodzi z
podsumowania stycznia. Nie uświadczycie tu dzisiaj (wyjątkowo) zdjęć z każdej możliwej strony, składu itd., ponieważ wpis chyba nigdy by się nie załadował :D A i tak będzie bardzo długi. W razie potrzeby służę pomocą i będę odpowiadać na pytania lub zamieszczać dodatkowe zdjęcia w komentarzach (zrobiłam ich więcej, ale nie wszystkie chciałam tu ładować, po prostu). Kosmetyki sprawdziły się u mnie bardzo różnie. Myślę, że to naturalne, szczególnie biorąc pod uwagę tak ogromną ilość testowanych produktów.
![Kosmetyki do makijażu Eveline recenzja kosmetyków Eveline blog]()
Na pierwszy ogień idzie słynny podkład Eveline Liquid Control HD. Znajduje się w szklanym - ciężkim, ale porządnym opakowaniu z pipetką. Chodzi ona sprawnie, nie zacina się, łatwo wydobyć podkład w idealnej ilości co do kropelki. Podkład jest bardzo rzadki, wręcz płynny i lejący się, trzeba wstrząsnąć przed użyciem. Nie spodziewałam się, ale... oceniam to na plus! Bardzo łatwo się rozprowadza, a w szczególności upodobałam sobie gąbeczkę. Po chwili zastyga, ale jest plastyczny na tyle długo, że spokojnie można go rozprowadzić bez problemu. Pomimo bardzo płynnej konsystencji, jego krycie jest dobre! Nawet cienka warstwa bez problemu pokrywa niedoskonałości cery, w tym bardziej widoczne blizny czy przebarwienia. Podkład nie podkreśla nadmiernie suchych skórek (a obecnie przy kwasach i retinolu z czystym sumieniem mogę to potwierdzić)! Tuż po zastygnięciu daje dość pudrowe wykończenie - nie jest to płaski mat, ale nie wymaga bezwzględnego przypudrowania. Ja i tak zawsze sięgam po puder w celu utrwalenia i kontroli sebum przez najbliższe godziny. Producent obiecuje "baby face effect" i wiecie co? Coś w tym jest! Twarz wygląda nieskazitelnie i gładko, prawie jak po obróbce. Efekt satysfakcjonuje mnie w 100% i nie spodziewałam się, że buzia będzie po nim wyglądać tak ładnie! Jeżeli chodzi o trwałość - bywało różnie. W dużej mierze zależy to od stanu cery i kremu użytego pod spód. Zauważyłam, że najlepiej się trzymał, gdy był nałożony cienką warstwą (przy dokładaniu w celu budowania krycia lubił się zwarzyć lub nieestetycznie ścierać np. z nosa) i... na gołą skórę - po umyciu i wyrównaniu pH tonikiem. Z cięższymi kremami może się przydarzyć ciastko lub szybki błysk. Oczywiście wszystko zależy od tego, jaki krem aktualnie macie - jeżeli lekki, to istnieje szansa, że dogada się z tym podkładem. Ja mam aktualnie same SPF50 i tu bywało różnie. Podkład zapewnia mat na całkiem długo, ale znowu - to zależy, co znajdzie się pod nim.
Jak na razie - jest dość sielankowo, ale niestety ma zasadniczą wadę, która sprawia, że powędruje dalej i nie zachowam go dla siebie. Kolor... :( 005 jest zaskakująco jasnym odcieniem jak na polskie realia drogeryjne (to bardzo na plus!), ale... jest okrutnie różowy. Niestety trudno mi było to uchwycić na zdjęciach. Na początku wydaje się nawet ładny, dość neutralny w kierunku różowego, ale po roztarciu, gdy zaczyna zastygać, oksyduje do brzydkiego różu. Radzę sprawdzić tester przed zakupem w drogerii i wyjść do światła dziennego. Z kolei 010 ma ładniejszą tonację, jednak jest to już odcień ciemny.
Podsumowując, jestem pod wrażeniem jakości tego podkładu i jego właściwości. Piękne krycie, a przy tym lekkość na skórze. Dobra trwałość i mat. Wykończenie pudrowo-wygładzające, które naprawdę sprawia wrażenie "baby face" :). Jeżeli tylko znajdziecie w gamie odcień dla siebie, warto spróbować. Ja, jako bardzo blady żółtek, niestety nie należę do tej grupy szczęśliwców ;)
Cena: 36,49 zł/32 ml (Rossmann)
Niestety to zdjęcie nie oddało jego koloru - jest bardziej różowy
zdjęcie po lewej: Eveline 005 / LA Girl Light Yellow / Lumene Natural Code 10 Vanilla
zdjęcie po prawej: Eveline 005 świeża porcja / Eveline 005 zoksydowany / skrawek LA Girl
Tu ponownie aparat jest bardzo przychylny dla koloru, ale na żywo nie było tak dobrze...
Na zdjęciach na końcu wpisu najlepiej widać różnicę między szyją a twarzą
Po lewej twarz przed, po prawej twarz po (sam podkład, cienka warstwa wklepana gąbeczką)
Ma naprawdę imponujące krycie i zobaczcie, jaki jest ładnie pudrowy! Twarz wygląda gładko i nieskazitelnie *o*
Jest zachwyt!
Zdarza mi się bawić w przyżółcanie podkładów, ale w tym przypadku kolor jest tak różowy (po lewej), że to nie ma sensu, muszę go mieszać ze zbyt dużą ilością żółtego korektora LA Girl Light Yellow (w środku), przez co robi się ciężki i ma większą tendencję do warzenia (przez korektor). Na zdjęciu poniżej jest też obrazowe wyjaśnienie dlaczego nie lubię Color Blend Yellow z Kolorówki (po prawej) - bo jest żółto-pomarańczowy i nie tylko przyżółca podkład, ale też go przyciemnia i ociepla. A ja jestem chłodno-żółta (idąca w oliwkę), a nie ciepło-żółta.
od lewej do prawej:
NYX Stay matte but not flat 01 Ivory
Lorigine Mythique Charm Mineral Luminous Smoothness Foundation 1.5 Ivory
Revlon Colorstay Combination/Oily 150 Buff
Lumene CC Cream 6w1 Ultra Light
NYX Total Control Drop Foundation 01 Pale
Eveline Liquid Control HD 005 Ivory
Sensique CC 01 Ivory
Missha Perfect Cover #13
Oksydacja Eveline 005:
Porównanie odcieni 005 i 010 Eveline Liquid Control HD (światło drogeryjne)
![Kosmetyki do makijażu Eveline Eveline Liquid Control HD 005 010 porównanie]()
Testowałam również krem CC Eveline (dokładniej - Magical CC Cream, multifunkcyjny podkład SPF 15) w odcieniu najjaśniejszym z możliwych, czyli 50 Light Beige. Znajduje się w miękkiej tubce z nakrętką. Krem jest biały, ale z "granulkami" pigmentu, które po roztarciu przybierają kolor podkładu (kremu CC ;)). Krem zadziwiająco łatwo się rozprowadza! I choć jestem absolutną fanką gąbeczki i nie lubię nakładania podkładów palcami, to... w tym przypadku absolutnie polecam użycie dłoni. Krem ma słabiutkie krycie, raczej służy jedynie wyrównaniu kolorytu. Gąbeczka zabiera krycie jeszcze bardziej, co zupełnie mija się z celem. Ale mogę jedynie zapewnić, że palcami rozprowadza się bajecznie łatwo bez żadnych smug, nie zastyga za szybko (nie rolujemy tego, co już zdążyło zastygnąć), więc nie ma obaw. Pachnie jakby lekko kwiatowo. O ile podkład HD nie wymagał przypudrowania, tak krem CC daje już raczej mokre wykończenie. Jeżeli chodzi o trwałość... to trochę zabawne, bo ten krem jest tak lekki, że zupełnie bezproblemowy. Daje tak niewielkie krycie, że nawet jeżeli się zetrze z brody czy nosa, to w sumie... bez różnicy. Nic się nie warzy, bo jest tak lekki, że tu się nie ma co zwarzyć. Bardzo słabo trzyma mat w ryzach - przez swoją formułę. Już na dzień dobry daje mokre wykończenie, wymagające przypudrowania. A po przypudrowaniu... po 2 godzinach na buzi jest jeszcze ładna satynka, ale już po 4 godzinach potok sebum wymagający interwencji. Raczej polecałabym go cerom normalnym i suchym, niż tłustym i mieszanym. I ponownie ta lekkość daje o sobie znać przy ściąganiu sebum bibułkami matującymi - zero warzenia, ścierania z twarzy. Po odciągnięciu sebum bibułką, wygląda jak tuż po nałożeniu. Zawiera SPF15.
W jego przypadku kolor jest dość ciemny (również oksyduje po chwili), ale już nie różowy. Idzie bardziej w ciemny beż z bardzo delikatną pomarańczową nutką, która ujawnia się po zastygnięciu. Niestety dla mnie za ciemny i w nieodpowiedniej tonacji :(
Podsumowując, polecałabym go osobom o cerze normalnej lub suchej, szukającym bardzo lekkiego krycia na co dzień. Takiego bezproblemowego kremu CC, który łatwo rozprowadzi się palcami, nie będzie się warzył i ścierał, a nawet jeśli - to nie zrobi "dziury" bo przy tak lekkim kryciu to praktycznie niezauważalne. Osoby potrzebujące długotrwałego matu i dobrego krycia raczej nie będą zadowolone :).
Cena: 17,49 zł/30 ml (Rossmann)
Eveline CC Magical Colour Correction 50 Light Beige, LA Girl Light Yellow
po lewej przed, po prawej po (sam krem CC)
niestety wyraźnie odcina się od szyi (nie przeciągałam po niej, by kolor był lepiej widoczny)
A tu już tylko "po" - z obu stron
No, kolor nietrafiony...
![Kosmetyki do makijażu Eveline Krem CC Eveline Magical CC Cream, multifunkcyjny podkład SPF 15 50 Light Beige recenzja blog swatch]()
W przesyłce znalazły się również dwa kremowe róże w sztyfcie (Eveline Blush Full HD) - przyznam szczerze, że to moje pierwsze produkty tego typu, więc nie mam odniesienia. Zawsze się ich bałam - że zrobię sobie plamy i na pewno się to nie uda ;). Na początku były owinięte folią ze wszystkimi niezbędnymi informacjami (skład, numer odcienia itd.) i... popełniłam wielki błąd :(. Te róże fotografowałam w pierwszej kolejności, nie zrobiłam zdjęć przed rozpakowaniem i... nie mam pojęcia, jakie to numery. Nie mają odcieni na "opakowaniu właściwym" - były tylko na folii, którą wyrzuciłam. Odnoszę wrażenie, że to 01 (cukierkowy róż) i 03 (brudny róż), ale nie dam sobie ręki uciąć. Jeżeli będę w pobliżu drogerii w najbliższym czasie, postaram się sprawdzić i zaktualizować tę informację. Mają lekko słodki, cukierkowy zapach. Są przyjemnie kremowo-śliskie, gładko suną po skórze, absolutnie nie tępo. Raczej półtransparentne, więc nie ma aż tak dużych obaw o zrobienie sobie krzywdy ;). Rozprowadzają się całkiem łatwo. Czasami nakładałam prosto ze sztyftu na twarz i wklepywałam palcami, czasem nakładałam na palce i wklepywałam w skórę, a czasami aplikowałam na twarz i rozklepywałam gąbeczką. Trwałość przyjemna, choć nie do samego wieczora. Jak już napisałam - rozprowadzają się całkiem łatwo. ALE nie aż tak łatwo, jak klasyczne róże prasowane. Wymagają więcej czasu i uwagi, by je dokładnie porozklepywać bez plam. Na początku zdarzało mi się, że róż jakby lekko rozpuszczał podkład i nie wyglądało to zbyt estetycznie. Czasami starałam się rozetrzeć aż zbyt dokładnie, przez co ścierałam trochę jedno z drugim. Z czasem nabrałam wprawy i było coraz lepiej, ale nadal nie jest to tak ładny i szybki efekt, jak przy klasycznych różach.
Podsumowując, ogólnie cieszę się, że mogłam je wypróbować, ale nie pozostanę fanką takiej formy aplikacji. Róże prasowane (a nawet sypkie) są po prostu o wiele łatwiejsze i szybsze w użyciu. Jeżeli lubicie róże w sztyfcie - warto spróbować :) Mają przyjemny zapach, maślaną konsystencję i dość łatwo się rozprowadzają. Trwałość jest ok, ale nie całodniowa. Ten brudny róż (chyba 03) jest przepiękny i bardzo twarzowy.
Cena: 27,99 zł/5 g (Rossmann)
Kremowy rozświetlacz w płynie Eveline All in One okazał się TAKIM CUDEŃKIEM, że aż nie mogę w to uwierzyć! Jestem w szoku, że jeszcze nie wstrząsnął blogosferą! Szczerze mówiąc nigdy o nim nie słyszałam i nie czytałam, a szkoda, bo sporo mnie ominęło!
Niepozorny kartonik skrywa w sobie niepozorną buteleczkę. Zwykła, estetyczna, niczego nie urywa. W środku pędzelek, trochę pokrzywiony, obklejony do granic możliwości rozświetlaczem ;). Pierwsze wrażenia umiarkowane. Ale wystarczy nałożyć na skórę i rozklepać/rozetrzeć, by poczuć wielkie WOW! Po pierwsze - daje piękną, niemal bezdrobinkową taflę. Oczywiście drobinki tam są (w końcu to rozświetlacz!), ale ultradrobniutkie. Po drugie - efekt daje się bez problemu stopniować. Całkiem niedawno kupiłam rozświetlacz w płynie Lumene, który owszem, jest przepiękny, ale bardzo mocny. Ułamek kropelki daje niemal lustro na twarzy i nie za bardzo jest jak to ograniczyć - sięgam po niego tylko wtedy, gdy faktycznie chcę mega błysku. W przypadku Eveline - da się tak i tak. Można nałożyć odrobinkę, rozklepać i uzyskać bardzo subtelne odbijanie światła, a da się nałożyć więcej i robić wrażenie intensywnym połyskiem :). Co jeszcze jest mega istotne - nakłada się bajecznie łatwo. Jeżeli właśnie boicie się, że nie dacie rady, że to będzie wyglądać sztucznie, że zrobicie sobie plamę i takie tam - absolutnie muszę zaprzeczyć! Najbardziej upodobałam sobie nałożenie odrobinki rozświetlacza pędzelkiem na wierzch dłoni, lekkie zanurzenie opuszka i dopiero wtedy rozklepywanie na policzku - łatwiej jest stopniować efekt. Jak nałożyłam pędzelkiem bezpośrednio na twarz, to było tego stanowczo za dużo ;). A rozklepywanie to dosłownie kilka sekund - pac, pac, pac i już gotowe! No i jeden pędzel mniej do mycia wieczorem :) O ile róże w sztyfcie wymagały dużej uwagi i staranności w rozcieraniu, tak tutaj to dosłownie sekundy.
Żałuję jedynie, że trafił mi się kolor Gold, który jest odrobinę widoczny na moim ekstremalnie bladym policzku. Ale jest jeszcze wersja Light, którą widziałam u
Justyny (na razie tylko na Stories) i myślałam, że obślinię telefon :D Muszę go mieć i na 100% kupię!
Podsumowując, to absolutna perełka i tak cudowny produkt, że jestem w szoku, że nigdy o nim nie słyszałam. Lubicie rozświetlacze? Koniecznie śmigajcie do drogerii, a kosztuje grosze w stosunku do jakości! Boicie się tych w płynie? Absolutnie niesłusznie, aplikuje się bajecznie łatwo! Lubicie możliwość stopniowania efektu? Czasem delikatny błysk, a czasami super tafla? To coś dla Was :D Polubiłam go chyba jeszcze bardziej od Lumene (który w cenie regularnej kosztuje 129 zł!).
Dodatkowe swatche tutaj:
Przegląd rozświetlaczy
Cena: 11,69 zł/8 ml (Rossmann)
Rozświetlacz w kredce (wg producenta kredka do konturowania -
Eveline Contour Sensation Step 4 Strobing) okazał się być bardzo przyjemny, ale w bezpośrednim porównaniu do rozświetlacza w płynie wypada słabiej. Kredka jest
wykręcana, więc nie trzeba się martwić o temperowanie. Sztyft jest miękki i śliski, więc
gładko sunie po skórze. Ładny, szampański
odcień, ale w tym przypadku
drobinki są już bardziej widoczne i da się zauważyć, że coś migocze na twarzy :).
Łatwość użycia bardzo na plus - aplikuję bezpośrednio na twarz i rozklepuję granice palcami (przebiega to szybko i sprawnie). Niemniej jednak efekt po rozświetlaczu w płynie jest dla mnie ładniejszy :)
Dodatkowe swatche tutaj:
Przegląd rozświetlaczy
Cena: 15,69 zł/4 g (Rossmann)
po prawej roztarłam :)
Korektor w kredce (Eveline, Ideal Cover Full HD, korektor precyzyjny na niedoskonałości, natural) to jedyne totalne rozczarowanie z całego dzisiejszego zestawienia. Występuje w tylko jednym odcieniu, dla mnie za ciemnym. Precyzyjna kredka w tym przypadku raczej jest minusem, bo w przypadku jakiejkolwiek niedoskonałości zaczyna się kolorowanka po twarzy, trzeba się mazać i mazać, żeby pokryć cały obszar - moim zdaniem kredka powinna być większa ;). W dodatku krycie jest bardzo słabe i na trzecim zdjęciu próbowałam zakryć pieprzyk - tam są CZTERY warstwy korektora i pieprzyk nadal przebija. W przypadku próby zamaskowania czegoś na twarzy, kończę z pomarańczową plamą na nadal prześwitującej niedoskonałości, więc nie tylko nie zostaje ona ukryta, lecz wręcz uwydatniona :D. Sztyft jest miękki i gładko sunie po skórze, ale to chyba jedyna zaleta. Niestety, dla mnie to bubel.
Cena: 11,79 zł/? g (nie znalazłam gramatury...)
Cztery warstwy?!
![Kosmetyki do makijażu Eveline Korektor w kredce Eveline, Ideal Cover Full HD, korektor precyzyjny na niedoskonałości, natural recenzja blog swatch]()
Tak się składa, że te
metaliczne cienie w kremie znam dłużej :) Już jakiś czas temu kupiłam odcień 01 (z polecenia
Justyny). Bardzo lubię takie metaliczne cienie na powiekach, w tym również te w płynie, które często są samowystarczalne i idealne do szybkiego makijażu jednym produktem ;). Aplikator w formie
gąbeczki pozwala na szybkie i łatwe dozowanie produktu.
Pigmentacja jest niezła, ale nie pełna. Przy
rozklepywaniu palcem, cienie tracą na intensywności, zwykle muszę jeszcze trochę dołożyć. Rozklepywanie jest też odrobinę problematyczne - pigment przenosi się na palec, gdzieś się robi prześwit, a gdzieś cienia jest trochę za dużo, co powoduje nierównomierne rozłożenie na powiece. Trudno jest też
rozetrzeć granice bo jak już zastygnie, to kaplica. Da się je nałożyć ładnie, ale wymaga to chwili uwagi i cierpliwości, a w tym samym czasie nałożyłabym już bazę i zwykły, prasowany, łatwiejszy w obsłudze cień. W swoich zbiorach mam niemal identyczny kolorem (do 01) cień w kremie Rimmel i nakłada się o wiele łatwiej. Jeżeli macie nieproblematyczne powieki - cienie
dadzą radę bez bazy. U mnie trochę "parują" w ciągu dnia - na bazie trzymają się o wiele lepiej. Ale ja mam problematyczne powieki (metody na korektor czy Color Tattoo się u mnie nie sprawdzają totalnie) i używanie bazy jest dla mnie codziennością :)
Ogólnie mój stosunek jest raczej neutralny - lubię te cienie, ale nie są bez wad. U Justyny trafiły do ulubieńców już dłuższy czas temu, ale do moich niestety nie trafią. Mają piękne kolory (w tym rose gold), są niedrogie i da się je ładnie nałożyć, ale wymaga to więcej czasu i staranności - zanim ładnie rozpracuję taki cień w kremie na powiece, to już dawno miałabym nałożoną bazę i jakikolwiek cień prasowany.
Cena: 15,99 zł/4,5 ml (Rossmann)
od lewej: 01, 02, 03
Te
eyelinery Celebrities również znam nie od dziś, a brąz i czerń są w moich zbiorach od dawna. Ba, czerń mam już po raz kolejny - to nie pierwsza buteleczka! Cieszę się, że teraz mam też fiolet :). Są obłędnie, zachwycająco dobre!
Przecudownie napigmentowane, wystarczy jedna warstwa, żeby zrobić piękną kreskę, nie trzeba poprawiać. Zastygają do matu, nie błyszczą na powiece. Czerń jest smoliście czarna, co porównacie z 8 innymi eyelinerami w
TYM wpisie z 2016 roku.
Mocnopłynne (więc nie robią "ząbków" na powiece), ale jednocześnie się nie rozlewają.
Pędzelek idealny - precyzyjnie przycięty, nie za gruby. Zrobienie jaskółki to pestka.
Trwałość świetna, nie odbijają się na powiece, co czasem mi się zdarza przy innych.
Jestem absolutnie zakochana w łatwości malowania kresek tymi eyelinerami. Ogólnie rzadko maluję kreski, a nawet bardzo rzadko. Ostatnio regularnie malowałam je kilka lat temu. Przesyłka Eveline "zmusiła mnie" (pozytywnie, oczywiście) do ponownego spróbowania i proszę bardzo - niemal idealna kreska za pierwszym razem, nawet u takiego żółtodzioba, który stracił całą wprawę. Zobaczycie na końcu wpisu. Polecam bardzo!
Cena: 12,99 zł/3 ml (Rossmann)
brąz lekko połyskuje, bo nie zdążył zastygnąć - po zastygnięciu jest matowy
![Kosmetyki do makijażu Eveline eyelinery Eveline Celebrities w kałamarzu w pędzelku recenzja blog swatch]()
Tusze Eveline to jedne z moich ulubionych tanich tuszów drogeryjnych! Kupuję je od bardzo dawna (przeróżne wersje) i zawsze jestem zadowolona. Volume Celebrities to moje czwarte lub piąte opakowanie (!!!), zaś srebrny Volumix Fiberlast mam akurat po raz pierwszy. Szczoteczki są niemal identyczne, ale nie gwarantują identycznego efektu (a byłam przekonana, że tak będzie!). Uwielbiam ten kształt klepsydry, który ładnie wywija rzęsy również w kącikach. Silikonowa szczoteczka świetnie je rozdziela. Volume Celebrities robi zwykle większe "wow" na rzęsach, daje więcej objętości, bardziej je pogrubia, ale niekiedy też bardziej je obkleja tuszem. Natomiast Volumix Fiberlast nabiera tuszu jakby mniej i lepiej je rozdziela, można łatwiej stopniować efekt. Oba tusze bardzo polubiłam, ale teraz, mając porównanie, chyba sięgnęłabym po srebrny. Na początku są ciut mokre, warto poczekać aż podeschną. Mogą się trochę osypywać w ciągu dnia. Ogólnie bardzo lubię i chętnie będę wracać - do tych i innych wersji, które miałam wcześniej.
Cena: 16,49 zł/7 ml (Volume Celebrities), 16,39 zł/9 ml (Volumix Fiberlast) - Rossmann
po lewej Volumix Fiberlast, po prawej Volume Celebrities
ale muszę tu dodać, że po prawej stronie (czyli mojej lewej tak naprawdę) rzęsy mam bardziej niesforne i trudniejsze do ułożenia ;)
Paletka do brwi Eveline jest całkiem przyjemnej jakości. Zawiera dwa cienie i bezbarwny wosk do utrwalania brwi. Pędzelek jest raczej do niczego - za gruby. Cienie są bardzo dobrze napigmentowane, choć raczej miękkie i pylące (pokazałam na ostatnim zdjęciu). Sama ich jakość jest ok, ale kolory dla mnie zupełnie nietrafione. Mam je na sobie również powyżej (na zdjęciu z tuszami) i widać, że ciepła tonacja wyraźnie się odcina. Czasem używam jako cieni do powiek :)
Cena: 23,49 zł/paletka (Rossmann)
na swatchu od lewej: oba cienie Eveline, puder do brwi Golden Rose 104, którego używam (ten szarawy) - nie ma co się dziwić, że te z paletki po prostu mi nie pasują kolorystycznie
z prawej strony widok po dotknięciu puchatym pędzlem ;)
W przesyłce znalazły się trzy błyszczyki All In One (112, 114 i 115). Są dosyć gęste, lepkie i mają cukierkowy, przyjemny zapach. Nie należy się obawiać ich kolorów, bo są półtransparentne, więc nawet ten najciemniejszy w praktyce na ustach tak nie wypada. Mają całą masę drobinek (wcale nie takich małych) - trochę szkoda. Ogólnie są przyjemne, tylko te drobinki wszystko psują. No i ja błyszczyków nie używam - mam w swoich zbiorach tylko jedną sztukę :).
Cena: 15,49 zł/4,5 ml (Rossmann)
od lewej do prawej: usta bez niczego, 112, 114, 115
przepraszam za stan moich ust, ale sezon grzewczy daje mi się we znaki i niestety poziom ich suchości jest nie do opanowania...
Tu mam na ustach najciemniejszy odcień (tak, ten w kolorze czerwonego wina!)
Prawda, że nie należy obawiać się pigmentacji? :)
Metaliczne usta to trend, którego nie podzielam ;). Nie podoba mi się to na sobie, a u innych... bardzo rzadko. Ogólnie super, że Eveline wyszło naprzeciw obecnym trendom i wypuściło swoje metaliczne pomadki (jak ktoś lubi, to przynajmniej będzie miał w czym wybierać!), ale to nie dla mnie. Eveline Aqua Metallic występuje w 6 odcieniach, z czego ja mam 3. Pomadki mają z jednej strony numerek z odcieniem, a z drugiej "okienko" z podglądem - fajne! :). Ładniepachną i są bardzo kremowe, gładko suną po skórze i ustach. Są też dobrze napigmentowane, wystarczyło raz przejechać po ustach - a przynajmniej w przypadku 800. 801 i 804 wydają się być łagodniejsze, ale ich na usta nie nakładałam. Pomadka ma być ultra-nawilżająca i choć nie jestem w stanie tego stwierdzić (nałożyłam raz, na krótko), to formuła była dla ust BARDZO komfortowa :). Jeżeli lubicie metaliczne pomadki, to warto spróbować.
Cena: 15,49 zł/? g (nie znalazłam gramatury...)
Ja wiem, że pod względem ust koszmarnie wybrzydzam, ale czerwieni też nie noszę (ale maruda ze mnie! błyszczyki nie, metaliczne usta nie, czerwień nie :D ale niestety - noszę tylko pomadki kremowe i matowe i tylko w bezpiecznych odcieniach). Czerwień miałam kilka razy na ustach i faktem jest, że za każdym razem czuję się jak milion dolarów, ale totalnie nie mam głowy do tego, czy coś mi się zjadło, rozmazało i tak dalej. Nie mam też nerwów do równiutkiego wyrysowywania ust, a w przypadku nudziaków zupełnie mnie to nie musi obchodzić. Dlatego ilekroć takie odcienie wpadają w moje ręce, i tak puszczam je dalej.
Eveline Aqua Trend Collection to seria 6 czerwonych pomadek (ja mam 4). Sztyfty wypadają ciut inaczej, niż swatche, więc warto pomacać tester przed zakupem (albo chociaż zerknąć na zdjęcia swatchy :)). Są bardzo mięciutkie i kremowe, pozostawiają lekko połyskującewykończenie. Bardzo dobrze się nakładają, choć nie dają pełnej pigmentacji, co może być widoczne np. na obrzeżach ust. Odrobinę wżerająsię w skórę swoim pigmentem, jak tinty. Plastik trochę rozczarowuje, a jedna z pomadek chowa mi się samoczynnie po odkręceniu... Trwałość testowałam tylko raz, w warunkach domowych - połowa ust z bazą (o niej za chwilę), połowa ust bez bazy. Bez bazy po 3 godzinach pomadka wyraźnie straciła na intensywności i zjadła się od środka, natomiast na bazie wyglądała niemal idealnie. W międzyczasie nic nie jadłam, tylko piłam herbatę :).
Cena: ??? wg producenta 19,69 zł, na stronie Rossmanna 8,49 zł (może wyprzedają?)
(taka sama kolejność, jak wyżej)
pigment lekko się wżera:
![Kosmetyki do makijażu Eveline Eveline Aqua Trend Red Collection czerwona pomadka do ust recenzja blog swatch]()
Baza pod pomadkę (Eveline, All Day Ideal Stay, baza pod pomadkę, utrwalająca kolor, 8w1) to produkt, który wydawał mi się zupełnie zbędny, dopóki go nie spróbowałam :). To moja pierwsza baza pod pomadkę i wow, to naprawdę robi różnicę! Opakowanie trochę nie zachwyca, to zwykła biała buteleczka z aplikatorem w formie gąbeczki. Baza ma dziwny, trochę chemiczny zapach, którego nie jestem w stanie do niczego porównać. Jest rzadka, ale bardziej przypomina tłustawą emulsję niż płyn. Po chwili wchłania się do absolutnego matu, z taką silikonowo-wygładzającą kołderką. Dzięki temu suche skórki zostają pokryte, wygładzone taką równomierną warstwą, a pomadka ich nie podkreśla (stanowczo mi się to teraz przydaje :D). Kolejna sprawa - jeżeli pomadka ma tendencję do wżerania się w usta (jak te czerwone :)), to taka baza temu zapobiegnie. Odnoszę też wrażenie, że kolor rozkłada się na bazie bardziej równomiernie i jednolicie, szczególnie w przypadku pomadek o niepełnej pigmentacji. W ogóle - pomadka lepiej się nakłada, gładko sunie i lepiej się "przyczepia" do ust! Jeżeli ma błyszczące wykończenie, to na bazie odrobinę na nim traci i staje się bardziej matowa (ale nie zupełnie matowa, tylko po prostu nie aż tak błyszcząca ;)). No i trwałość - tak, baza przedłuża trwałość pomadki! Najlepiej to zauważyłam, gdy połowę ust smarowałam bazą, a drugiej połowy nie. I strona z bazą faktycznie trzymała się lepiej. ALE to zależy jaka pomadka! Pomadki kremowo-mokre o wiele łatwiej przyczepiają się do bazy i faktycznie zyskują na trwałości. Ale już pomadki bardziej matowe, jak Golden Rose Crayon, odrobinkę się po tej bazie ślizgają i... nakładają się odrobinę trudniej, więc dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Myślę, że to bardzo udany produkt, ale nie ze wszystkimi formułami będzie współpracować. Zdecydowanie warto spróbować.
Cena: 16,49 zł/7 ml (Rossmann)
Kilka zrzutów ze Stories:
1 - na ustach
metaliczna pomadka Eveline (800)2 - na oczach kreska
eyelinerem Eveline Celebriries - taka ładna kreska po tak długiej przerwie w ich malowaniu!
3 - na oczach
tusz Eveline Celebrities i Volumix FiberlastZrobiłam też taki ogólny makijaż maksymalną ilością kosmetyków Eveline :)
Makijaż - przed
Makijaż - po
Eveline:
podkład - Liquid Control 005
róż - HD w sztyfcie ten subtelniejszy (wklepany gąbką)
rozświetlacz - MÓJ lewy policzek rozświetlacz w kredce, MÓJ prawy policzek rozświetlacz w płynie (w sensie - nie strona ekranu, tylko faktycznie moja lewa/prawa)
powieki - cień metaliczny 01 bez bazy + lekka kreska cieniem do brwi (ciemniejszym)
rzęsy - moje lewe oko - Volume Celebrities, moje prawe oko - Volumix Fiberlast
brwi - cień do brwi ciemniejszy
usta - błyszczyk 114
+ inne:
korektor pod oczami - Maybelline Affinitone 01
puder - Kobo Transparent Matt Powder
bronzer - Kobo Sahara Sand
Ach ta żółto-zielona szyja ;)
Podsumowując, kosmetyki Eveline sprawdziły się u mnie bardzo różnie, co uważam za naturalne i oczywiste w przypadku testowania tak ogromnej ilości produktów.
Kilka z nich mnie zachwyciłojakością, w szczególności polecam rozświetlacz w płynie, eyelinery Celebrities, tusze Volume Celebrities i Volumix Fiberblast, bazę pod pomadkę oraz podkład Liquid HD - jest świetny i bardzo żałuję, że nie ma dla mnie odcienia. Jedynym rozczarowaniem okazał się korektor w kredce, którego zupełnie nie umiem polubić. Cała reszta okazała się kosmetykami po prostu dobrymi :). Warto jednak wziąć pod uwagę półkę cenową - Eveline to kosmetyki w cenie na każdą kieszeń i łatwo dostępne. Jeżeli na taką gigantyczną gromadę znalazłam tylko jednego bubla to... i tak uważam to za świetny wynik! Szczególnie, że jestem dość czepialska wymagająca ;). A z ostatecznego wyglądu makijażu, wykonanego maksymalną ilością kosmetyków Eveline, jestem zadowolona.
Z innych znanych mi kosmetyków do makijażu marki Eveline polecam też odżywkę do rzęs Advanced Volumiere (w roli bazy pod tusz), ogólnie tusze do rzęs (różne wersje) i eyeliner 2000 Procent.
Lubicie markę Eveline? Co polecacie w szczególności?