Quantcast
Channel: BASIA-BLOG.pl
Viewing all articles
Browse latest Browse all 617

"Hity" blogosfery i KWC, które się u mnie nie sprawdziły

$
0
0
Często bywa tak, że przez blogi przechodzi nagła fala zachwytów nad danym produktem - każdy chce go mieć, półki w drogeriach wymiecione, na liście najnowszych recenzji ciągle to samo... A potem zachwyt opada i dalsze posty weryfikują, jak jest naprawdę ;) Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić parszywą dwunastkę, czyli 12 (a nie, jednak "pechową" trzynastkę - dzięki Zoila za czujność!) wychwalanych produktów, które się u mnie z pewnych względów nie sprawdziły. Niekoniecznie będą to buble, czasami po prostu zwykłe produkty, jakich wiele, ale to napiszę o każdym z osobna. 

Chciałabym tu również zaznaczyć, że to są tylko moje odczucia i jeżeli zaraz pojadę po produktach, które dla Was są hitami, to naprawdę przepraszam i nie mam niczego złego na myśli :) Jeśli Wam służą, to nic tylko się cieszyć i kupować dalej. Każda z nas ma inne oczekiwania, ale też inną skórę/włosy i w inny sposób reagujemy na te same kosmetyki. To tak słowem wstępu ;)

1. Kallos Crema al Latte, czyli prawdopodobnie najbardziej wychwalana maska na blogach ;) Bardzo męczył mnie jej mdły zapach, a oprócz tego na moich włosach nie robiła totalnie nic - tak szczerze, to miałam niemały problem nawet z ich rozczesaniem, nie wspominając już o innych czynnikach typu nawilżenie i tak dalej. Gdyby nie półprodukty, wzbogacanie jej np. przed myciem i metoda OMO, prawdopodobnie nigdy bym jej nie zużyła i wylądowałaby w śmietniku. Z kolei teraz mam Kallos Vanilla i spisuje się o niebo lepiej, więc nie skreślam marki całkowicie, tylko tą konkretną wersję.


2. Żel pod prysznic Le Petit Marseillais - trzeba przyznać, że firma zadbała o marketing ;) Przez jakiś czas na blogach ciągle było głośno o LPM, oczywiście w samych superlatywach. W końcu się skusiłam (w promocji za 9,99 zł/400 ml, więc nie jest źle) i zupełnie nie poczułam żadnych większych emocji. To po prostu zwykły żel pod prysznic o mocno wygórowanej cenie regularnej, zupełnie przeciętnym składzie i właściwościach. Nie wysusza, ale też nie robi ze skórą niczego dobrego, nie odczuwam żadnego nawilżenia po wyjściu spod prysznica. W dodatku zapach w ogóle się nie utrzymuje na mojej skórze, czuję go tylko pod prysznicem, a potem nic. Nawet zrobiłam test i po wyjściu spod prysznica poprosiłam TŻ o obwąchanie mnie ;))) Też zupełnie nic nie czuł. Żele te nie są dla mnie bublami, bez przesady, krzywdy nie wyrządzają, ale nie kupiłabym w cenie regularnej bo nie warto. W promocji - czemu nie.











3. Wibo Boom Boom - to stosunkowo młody produkt Wibo, nad którym też przelało się sporo zachwytów. Dla mnie ten tusz to jeden z największych bubli. Szczoteczka ma bardzo fajny kształt, ale jest ogromna i brudzi wszystko. Tusz jest bardzo mokry, skleja rzęsy na potęgę, nawet po kilku tygodniach nie chciał wyschnąć żeby dało się go używać. Rozczesywanie rzęs powodowało grudki, w ogóle porobiło się w środku maksymalnie dużo grudek, które wyglądały tragicznie na rzęsach. Mimo mojej sympatii do różowego (extreme lashes) i zielonego (growing lashes) tuszu Wibo, ten się u mnie nie sprawdził i będę go omijać szerokim łukiem.













4. Ziaja płyn dwufazowy - tyle osób go zachwala, a dla mnie on jest po prostu za mało skuteczny - zamiast zmywać makijaż, rozmazuje go na potęgę, powoduje zamglenie oczu i zostawia tłustą warstwę (ale to ostatnie akurat wybaczam, bo to logiczne przy dwufazach). Gdybym miała polecić inny tani płyn dwufazowy, to tysiąc razy lepiej sprawdza się u mnie Rival de Loop, który jest stale obecny na moim łazienkowym koszyczkowym regale.















5. Baza pod cienie Kobo - tę bazę może fala zachwytów ominęła (bo z takim stwierdzeniem to bym przegięła), ale czytałam o niej trochę pozytywnych recenzji, więc pragnę wtrącić swoje trzy grosze. Słoiczek się nie dokręca, przez co baza bardzo szybko wysycha i zamienia się w plastelinę, której nie da się nałożyć równomiernie na powiece. Pozostawia grudy i więcej z nią kłopotu niż pożytku, jeśli mam kupować nowe opakowanie co miesiąc, to ja podziękuję, wolę Hean. Ładne zdjęcie, prawda? Tak właśnie wyglądała ta baza po miesiącu używania :D




6. Filtr matujący Ziaja SPF50 - nawet nie wiem, jak zacząć. Ten filtr to dla mnie taki smalec, że nie umiem go w żaden sposób przypudrować, by trzymał się na miejscu dłużej niż 5 minut. Nie wspominając już o tym, że makijaż na nim wygląda wprost fatalnie... Matujący tylko z nazwy. Plus taki, że kosztował około 17 zł... Używam go sobie w domu, gdy nigdzie nie wychodzę, bo inaczej wstyd się pokazać ludziom












6. Szóstka po raz drugi (sorki, to pomyłka), szkoda że produkt nie jest na szóstkę ;) Tusz do rzęs L'Oreal So Couture - tusz, który zachwycił mnie swoją konsystencją - oprócz tego, że pięknie orzechowo pachniał (to się może wydać bezsensowne, ale naprawdę umilało aplikację), to jeszcze po pół roku od otwarcia nadal można było się nim malować bez ani jednej grudki, z bardzo dobrą trwałością w ciągu dnia. Niestety szczoteczka w ogóle nie przypadła mi do gustu, nie rozdzielała moich rzęs przez bardzo krótkie wypustki. Ciągle musiałam się użerać z posklejanymi rzęsami... Gdyby nie to, byłby moim hitem, bo sama "zawartość" jest genialna i bardzo wysokiej jakości. Inne tusze z tej serii (klasyczny VML i Noir Excess) sprawdziły się u mnie bardzo dobrze, więc to kwestia szczoteczki.



7. Maska do włosów BingoSPA Masło shea i 5 alg - to również jedna z najczęściej polecanych masek do włosów na blogach włosomaniaczek, u mnie niestety nie robiła nic, a po użyciu miałam bardzo napuszone włosy, które wyglądały koszmarnie i nie byłam w stanie ich ujarzmić.









8. Pierre Rene Skin Balance - podkład, który jest podobno "tak samo dobry, a nawet lepszy od ColorStay", niestety uważam, że można to włożyć między bajki. Dostałam go od Patrycji (KLIK) gdy robiłyśmy odsypkową wymiankę, bo się u niej nie sprawdził i były dwie opcje: śmietnik lub przekazać dalej ;) Przygarnęłam, bo co mi szkodzi, nawet chciałam go kupić a tu taka okazja! :))) Niestety wielkie nadzieje okazały się być wielkim rozczarowaniem. Podkład bardzo ciężko nałożyć równomiernie, można to robić tylko stemplując, bo rozcieranie oznacza smugi. W dodatku jest bardzo mobilny na twarzy, nawet po przypudrowaniu, każde dotknięcie oznacza wytartą dziurę. Podkreśla wszystkie załamania i wszystko to, co chciałabym ukryć. Na plus zaliczam dobre krycie i jasny (jak na podkład drogeryjny - bo dla mnie i tak za ciemny) kolor. Ale trwałość i wygląd - lipa. Koło ColorStaya (który jest moim ulubionym podkładem płynnym) to on nawet nie leżał. Znacznie lepiej wygląda nałożony mokrą gąbeczką-jajkiem, ale to nie rozwiązuje problemu niskiej trwałości i podatności na ścieranie.











9. Garnier BB Cream - koszmarny tłuścioch, który ciemnieje na potęgę i ma ponadprzeciętnie fatalną trwałość. Tuż po nałożeniu wygląda dobrze (gdyby nie to świecenie), ale potem robi się z niego pomarańczowa marchewa, która znika po 5 godzinach całkowicie.













10-12. Postanowiłam zawrzeć trzy mazidła do ust w jednym punkcie: Carmex, Tisane w sztyfcie i Alterra. Do każdego z nich mam całkiem poważne zarzuty i raczej żaden nie zagości u mnie ponownie. Carmex - uwielbiam go za działanie, bo przywraca moje usta do normy w trybie błyskawicznym, serio. Ale to mrowienie jest dla mnie nie do wytrzymania, nie wspominając już o obrzydliwym zapachu i posmaku kamfory, po prostu nie mogę tego znieść i używanie jest dla mnie koszmarem. Tisane - o ile wersję w słoiczku uwielbiam, tak sztyftu nie lubię i to bardzo. Jest koszmarnie twardy, więc nałożenie go na usta oznacza mocne dociskanie i szarpanie ust, a jeżeli są spierzchnięte to tylko powoduje niepotrzebne podrażnienia. Próbowałam na niego chuchać, dmuchać i nic, nie chce się rozpuszczać pod wpływem ciepła, więc... po co się męczyć? Nie kupię ponownie. Alterra - tak jak w przypadku Carmexu (-a?), nie odpowiada mi jej zapach i posmak. Nie jest może "obrzydliwy" tak jak w przypadku tego pierwszego, ale nieprzyjemny, więc aplikacja to dla mnie żadna radość. W przypadku kosmetyków do ust zapach i posmak mają dla mnie ogromne znaczenie, bądź co bądź zawsze trochę "zjem". Teraz mam wersję z granatem i problem zapachu/smaku został rozwiązany, kosztem... działania, które jest dla mnie zerowe. 


Miałyście coś z powyższych? Macie takie same odczucia, jak ja, czy jednak skrytykowałam Waszych ulubieńców? Dajcie znać :)

Viewing all articles
Browse latest Browse all 617

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra