Aż mi głupio pisać negatywnie o produkcie, nad którym jest tyle ochów i achów na wizażu... No ale trudno...
Kiedy stan mojej cery nieco się poprawił, chciałam zacząć stosować na co dzień nieco lżejsze produkty do makijażu twarzy, z ewentualnymi "skokami w bok" na specjalne okazje. Z taką właśnie myślą kupiłam krem tonujący Ziaja Nuno - niektórzy twierdzili wręcz, że jego krycie jest dobre. Długo się zastanawiałam - spróbować czy nie? No i z dniem dzisiejszym krem ląduje w koszu.
Opakowanie dość chwytliwe wizualnie, radosne, tubka zapewnia higieniczną aplikację, a dozownik pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości kremu.
Zapach jest przyjemny, taki słodkawy, owocowy. Nieco sztuczny i nachalny ze względu na swoją intensywność - to przemawia jednak na niekorzyść. Bardzo długo czuć go po aplikacji.
Konsystencja zdecydowanie rzadka - krem jest bardzo lekki, płynny.
I chociaż lekkość kremu może wydawać się plusem, to jednak jest on z tego względu dość wodnisty, a przez to... wcale nie kryje. Kolejnym minusem jest kolor - najjaśniejszy odcień jest niestety ciemny (a do bardzo bardzo bladych nie należę!), co powoduje pomarańczową maskę na twarzy... Ale producent obiecuje, że produkt tuszuje niedoskonałości skóry, nadaje równomierny odcień i poprawia koloryt - niestety, niedoskonałości nie są w żaden sposób zakrywane, jak były widoczne, tak są dalej, wodnista konsystencja powoduje zerowe krycie, jeśli chodzi o równomierny koloryt - tu się trochę zgodzę, kolor skóry nieco się wyrównał, ale problem tkwi w tej ciemnej, pomarańczowej masce na twarzy - to w żadnym stopniu nie wygląda atrakcyjnie.
Jeszcze gdy się maluję w sztucznym świetle przy lustrze w domu, wszystko wygląda w porządku, ale kiedy już zerknę na siebie w świetle dziennym... o nie, ja podziękuję.
Krem wchłania się dość szybko, ale pozostawia nieco lepką skórę - łatwo można go jednak przypudrować. Nieprzypudrowany daje typowy efekt glow na twarzy - nie świeci się jak bombka, ale jednak z matem nie ma to nic wspólnego.
Reszty właściwości nawet nie udało mi się sprawdzić, bo nie byłam w stanie wyjść w takiej pomarańczowej buzi do ludzi, a przecież nie będę mazać twarzy kolorowym mazidłem przed snem, żeby wszystko zostało na poduszce.
Być może u innych ten produkt się sprawdzi (ale raczej u tych z bardzo dobrym stanem cery, a nie do nich kierowany jest przecież produkt antytrądzikowy), ale ja w tym do ludzi po prostu nie wyjdę - ciemny, pomarańczowy krem, który jedynie lekko ujednolica, ale nie kryje nic a nic - po prostu barwi skórę na ciemniejszy kolor.... Nieee, to wygląda, a nawet nie brzmi dobrze.
Plusy: cena, dostępność, lekko ujednolica
Minusy: za rzadka konsystencja, zerowe krycie, paskudnie ciemny kolor
Plusy/Minusy: zapach przyjemny, ale bardzo nachalny i długo się utrzymuje, brak matu - efekt glow
Cena: około 6-8 zł
Pojemność: 60 ml
Dostępność: drogerie (np. Natura), markety
Ja mówię temu produktowi nie i z czystym sumieniem ląduje w koszu - nawet się już przeterminował, więc tym bardziej mi nie szkoda. Nie spodziewałam się, że będzie to podkład o świetnym kryciu, bo nie takie jest założenie kremów tonujących, ale mimo wszystko nie spełnił moich oczekiwań.