Chciałabym dziś napisać parę słów o bibułkach matujących Marion w wersji klasycznej oraz z pudrem. Jedne z nich są moim hitem, a drugie... mega bublem, tak więc ze skrajności w skrajność. Zapraszam ;)
Ich opakowanie posiada bardzo prosty i jednocześnie wygodny sposób na wyciąganie bibułek - pod górną częścią opakowania znajduje się kawałek kleju pokrytego taśmą zabezpieczającą - po odklejeniu taśmy wystarczy domknąć opakowanie, by jedna bibułka przyczepiła się do kleju i podniosła - nie trzeba się siłować z wyciągnięciem bibułki ze środka (zawsze wyjmuje mi się kilka), niestety, choć jest to rozwiązanie bardzo proste i wygodne, to jest również krótkotrwałe - klej dość szybko się "wyrabia" i nie chwyta bibułek.
Bibułki mają strukturę... bibułową. Brzmi bardzo "odkrywczo", ale na przykład bibułki z Inglota sprawiały wrażenie jakby gumowych, lateksowych ;) Te są zwykłe, cienkie, papierowe. Dobrze chłoną sebum z twarzy. Zdecydowanie należę do osób, które wolą pozbyć się świecenia za pomocą bibułki i dopiero wtedy ewentualnie przypudrować twarz (jeżeli istnieje taka potrzeba), niż pudrować sebum na twarzy, robiąc sobie ciasto... To nawet bardziej higieniczne i w zasadzie oczywiste ;) Nie niszczą makijażu, ale pod warunkiem umiejętnego, delikatnego użycia - bez żadnego pocierania - należy je tylko przyłożyć do skóry (jednorazowo!). Przyznam jednak, że odporność na ścieranie zależy też od samego podkładu - niektórym kompletnie nie przeszkadza przyłożenie bibułki, a inne już niestety reagują wytartym plackiem - kwestia trwałości podkładu wcale nie jest tu mniej istotna (dlatego kwestii niszczenia makijażu nie zrzucałabym tylko na bibułki). Na jeden raz zużywam około 4-5 bibułek - jedną na czoło, jedną na brodę, i dwie-trzy na nos + okolice.
Zdecydowanym plusem jest cena - 5-10 zł za 100 sztuk, w zależności od miejsca zakupu. Zawsze biorę na zapas, gdy robię zakupy w eZebra lub eKobieca.
Teraz będzie trochę mniej pozytywnie (zdjęcia były robione wcześniej).
O wersji z pudrem powiem niewiele, gdyż... nigdy jej nie użyłam :) Kosztowały mnie 6,99 zł za 50 sztuk (w zwykłej wersji jest 100 sztuk), a gdy tylko otworzyłam opakowanie, moim oczom ukazała się soczysta pomarańcza. A wystarczyło użyć pudru transparentnego ;)
Doprawdy nie wiem, kto mógłby chcieć ich używać, pozostawiam to bez komentarza i z chęcia poznam Waszą opinię w tym temacie :)