Nieraz już wspominałam, że totalnie przepadłam mineralnie :) I o ile z podkładami bywa różnie - można trafić lepiej lub gorzej (krycie/trwałość/mat), tak w różach mineralnych (od Annabelle Minerals, bo tylko takie posiadam, ale na razie nie planuję powiększać kolekcji bo spełniają moje oczekiwania w 100%) zakochałam się absolutnie.
Jeżeli macie ochotę szerzej poczytać o minerałach, zapraszam do wcześniejszych postów:
- Wady i zalety produktów mineralnych (podkłady, korektory, róże)
- Jak i czym nakładać minerały (podkłady, róże, korektory)? Pędzle, metody i porady
Posiadam wszystkie odcienie różów Annabelle Minerals, prócz Coral. Pełnowymiarowy słoiczek w środku to odcień Rose (obecne pełnowymiarowe słoiczki mają zamykane (zasuwane) sitko, więc bez problemu można je transportować). Testery pochodzą jeszcze z czasów, gdy AM wysyłało je w słoiczkach 1g, a nie - jak obecnie - w woreczkach strunowych. 1g to ćwierć opakowania pełnowymiarowego, a więc bardzo dużo :D Biorąc również pod uwagę ich wydajność, na razie denko mi nie grozi. Przesypałam je sobie do słoiczków z sitkiem z Kolorówki (KLIK) i nakleiłam wydrukowane etykiety, co ułatwia mi poranne szukanie wybranego koloru :)
Przede wszystkim muszę przyznać, że AM stworzyło absolutnie genialne kolory. Oczywiście to kwestia gustu i to, co podoba się mi, niekoniecznie będzie się podobać Wam. Ale spośród pięciu posiadanych odcieni nie lubię tylko jednego i byłabym skłonna kupić pozostałe cztery, gdy je zdenkuję, a to już o czymś świadczy :)
Oprócz tego róże mineralne są piekielnie wydajne. Serio - nawet zużycie tych testerów nie jest łatwe, a co dopiero mówić o pełnowymiarowym opakowaniu. Jeżeli wezmę również pod uwagę, że używam tych odcieni zamiennie, to ubytek jest naprawdę niewielki. To wszystko dzięki temu, że są niesamowicie napigmentowane, każdy prasowaniec się przy nich może schować. Jest to z jednej strony plusem, z drugiej zaś minusem, bo ich aplikacja dla mniej wprawnych rąk może się okazać problematyczna. Dla mnie wybawieniem okazał się zakup pędzla Hakuro H21, czyli świetnej, rozczapierzonej miotełki, którą można kilkoma ruchami nałożyć mgiełkę koloru na policzkach. Przy pędzlach o zwartym włosiu (w tym przy pędzlu AM dedykowanym do różu również, niestety) często zdarzał mi się efekt zakreślacza na twarzy i konieczność intensywnego rozcierania. W porannym pośpiechu takie akcje z całą pewnością nie są pożądane ;) Hakuro H21 pokazywałam już w TYM poście, ale pozwolę sobie wstawić zdjęcie ponownie:
Róż wysypuję do głębokiej pokrywki, tak jak w TYM poście, obtaczam pędzel, strzepuję nadmiar z włosia i nakładam na policzki. Proste, szybkie i przyjemne :) O ile aplikacja podkładu mineralnego zajmuje duuużo więcej czasu, niż płynnego (konieczność nakładania kilku cienkich warstw zamiast jednej grubszej w celu uzyskania dobrego krycia), tak aplikacja różu mineralnego nie zajmuje dużo więcej czasu, niż w przypadku prasowańca. Wysypać odrobinkę, obtoczyć pędzel, strzepać i pomiziać się po twarzy. Zajmuje kilka sekund dłużej, okej, ale ta różnica czasowa jest dla mnie na tyle mało odczuwalna, że sięgam po róże AM nawet przy podkładach płynnych, gdy się spieszę.
Jeżeli chodzi o trwałość, ciężko się wypowiadać, bo to zależy od wielu czynników ;) Na przykład od stanu cery - kiedy moja cera się buntuje i zaczyna szybko przetłuszczać, to i makijaż spływa szybko. Kiedy doprowadzę ją do ładu, to trzyma się dłużej. Nie bez znaczenia jest również co kładziemy pod róż - na trwalszym podkładzie będzie się trzymać wiele godzin. Wiele zależy też od intensywności dnia, kiedy mam dużo rzeczy do załatwienia, biegam na pociąg, który mi zaraz ucieknie i tak dalej, to po 5 godzinach widzę, że róż zaczyna blednąć. Kiedy moje dni są "spokojne", bez większej aktywności, to i 10 godzin wytrzyma w dobrym stanie. Ciężko mi więc jednoznacznie odkreślić trwałość różów Annabelle Minerals.
Od lewej do prawej:
- Rose - mój ulubieniec! chłodny, zgaszony i bezpieczny róż, wprost idealny na co dzień :)
- Romantic - jasny, cukierkowaty róż, który nadaje świeżości, genialny przy porannym trybie zombie, zupełnie nie da się z nim przesadzić :)
- Nude - ulubieniec wielu osób, też go bardzo lubię, chłodny i nudziakowy kolor
- Sunrise - to taki Nude z domieszką brzoskwini, bardzo letni kolorek, który świetnie ożywia twarz
- Honey - jedyny kolor, którego nie lubię, to taki pomarańczowy brąz, który mógłby się nadawać jako bronzer, gdyby nie był taki pomarańczowy...
Róże te nie są również drogie, w stosunku do ich wydajności. Za pełnowymiarowe opakowanie 4g zapłacimy 39,90 zł, ale dla mnie ta ilość jest nie do zużycia :D Najrozsądniej byłoby zamówić z koleżanką na pół, tyle że pewnie będą wojny, która dostanie opakowanie, a która odsypkę :) Wzornik wszystkich odcieni (odsypki w torebkach strunowych) kosztuje 9,90 zł, więc taniutko. Nie sposób nie wspomnieć również o tym, że krótki i prosty skład (Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Iron Oxide, Ultramarines) na pewno jest dla skóry twarzy korzystniejszy od drogeryjnych prasowańców :) Prawidłowo przechowywane minerały sypkie (tj. bez kontaktu bezpośredniego, wysypywane ze słoiczka i niedotykane) podobno się nie psują, więc datę ważności z opakowania również można wziąć z dystansem i używać bez obaw nawet po terminie (chyba, że maczamy w nich palce, no to już bakterie mają pożywkę ;))
Jedynym "minusem" może być dostępność - jest tylko jeden sklep stacjonarny (w Warszawie - i całe szczęście, że tylko jeden, bo z całą pewnością odbiłoby się to na cenie produktów), ale w dobie zakupów internetowych myślę, że złożenie zamówienia nie stanowi już żadnego problemu :P Od siebie mogę też dodać, że wysyłka zawsze jest błyskawiczna (a wiem to doskonale, bo zamawiałam nieraz) i bez zarzutu. Link do sklepu AM - KLIK.
Co tu dużo mówić - dla mnie Rose i Romantic to absolutne must have, a Nude i Sunrise również polubiłam na tyle, by uzupełnić zapas, gdy je zdenkuję. Ja te róże uwielbiam - za kolory, za skład, prostotę użycia, pigmentację, trwałość i niewygórowaną cenę...
Lubicie róże Annabelle Minerals?