Puder RCMA na blogach przewija się raczej sporadycznie, ale za to na popularnych kanałach urodowych wielokrotnie było o nim głośno - polecała go Kasia KatOsu, Agnieszka Dressed in Mint, Karolina Zientek MakeUp Artist, Ewa Red Lipstick Monster, Milena Makeup i mnóstwo innych polskich, a jeszcze więcej zagranicznych YouTuberek. Z uwagi na fakt, że jestem fanką sypkich pudrów transparentnych, wiedziałam, że prędzej czy później trafi w moje ręce. Jak się sprawdził? Zapraszam! :)
(uwaga spoiler! ;)) Choć z pudrem polubiłam się bardzo, muszę na dzień dobry trochę ponarzekać. Opakowanie, choć ładne i fotogeniczne, jest mało funkcjonalne - aż dziw mnie bierze, że puder został stworzony przez wizażystę. Wysoka solniczka, zabezpieczona od nowości sreberkiem, wydawać by się mogło, że wszystko jest ok. Niestety dziurki są gigantyczne (średnica pół centymetra!) i jest ich aż pięć. Wystarczy jedno przechylenie, by wysypać dużo za dużo ;) Ja zakleiłam cztery z pięciu, więc używam zaledwie jednej dziurki (skomplikowane działanie matematyczne ;)), a i tak pudru wysypuje się sporo. Jest jeszcze jedna kwestia, która dla mnie co prawda nie jest przeszkodą, ale dla niektórych osób może nią być - wieczko jest zamykane na zatrzask, w związku z czym nie ma na co wysypać pudru, trzeba mieć osobny spodek/wieczko/miseczkę, cokolwiek. Ja i tak zawsze sięgam po osobne wieczko ze względów higienicznych, więc dla mnie bez różnicy :) Moja wersja to opakowanie o pojemności 3 oz. (a więc około 85 g), istnieje jeszcze 10 oz. (około 283 g). Ilość pudru jest ogromna, ale gdybyście chciały się z kimś podzielić odsypką to nie ma problemu - góra łatwo się odkręca.
Puder jest bezzapachowy. Ma wybitnie miałką konsystencję, jest tak drobniusieńko zmielony, że aż można zwątpić, że tak się da. Już po wysypaniu pudru na wierzch dłoni widać, że to taki mikropyłek niemający raczej tendencji do zbijania się w grudki, a rozcieranie pudru między palcami jest czymś wyjątkowo przyjemnym - puder jest bardzo jedwabisty, wygładzający. Jakbym dotykała czegoś satynowego.
Dzięki tak drobnemu zmieleniu, puder fantastycznie ukrywa rozszerzone pory i wygładza skórę. Zdecydowanie można odnieść wrażenie, że jest to efekt Photoshopa w sypkiej postaci, choć oczywiście zdecydowanie lepiej będzie to widać na cerach ładniejszych od mojej. Po przypudrowaniu, skóra staje się mocno matowa, jednak nadal w subtelny sposób odbija światło, co jest prawdopodobnie zasługą krzemionki.
Na zdjęciach poniżej użyłam podkładu Ingrid Mineral Silk&Lift w odcieniu 280. Choć jest to podkład bardzo słaby (z uwagi na kiepską trwałość i warzenie w strefie T - tuż po aplikacji wygląda nieźle, ale po kilku godzinach brak słów...), całkiem nieźle spisał się w swej roli do zdjęć, gdyż ma mokre, wymagające przypudrowania wykończenie. Zdjęcia po prawej stronie nie były wygładzane w programie graficznym! Zdecydowanie widać, że puder RCMA wygładził skórę, pory są optycznie zwężone, a efekt jest bardziej blur. Puder został nałożony również pod oczy. Zdjęcia można powiększyć, choć nie sądzę, by ktoś chciał oglądać moje pory w przybliżeniu :P
![]()
Jeszcze jakiś czas temu był to produkt ciężko dostępny, który trzeba było ściągać z zagranicy. W chwili obecnej dostępność nie jest już problemem, można go kupić w drogerii Cosibella (klik). Pojemność 85 g kosztuje 129 zł i choć może się to wydawać dużą kwotą, to w przeliczeniu na 1 gram wcale tak nie jest. Przykładowo, popularny sypki puder fixujący Wibo kosztuje 12,99 zł za 6 g - 85 gram kosztowałoby w jego przypadku 184 zł. Popularny puder prasowany Rimmel Stay Matte kosztuje 26,79 zł za 14 g - za 85 gram należałoby zapłacić więc 162 zł. Cena pudru RCMA jest zatem relatywnie niska - na co dzień za pudry płacimy o wiele więcej. Zastanawia mnie jedynie jego data ważności, gdyż takiej informacji na opakowaniu nie znalazłam. Jeżeli potrzebujecie dużego opakowania pudru, bo na przykład pracujecie jako wizażystki, chcecie używać dużych ilości bez żalu do bakingu lub macie koleżankę, z którą możecie się podzielić, to z pewnością jest to dobry wybór :)
(uwaga spoiler! ;)) Choć z pudrem polubiłam się bardzo, muszę na dzień dobry trochę ponarzekać. Opakowanie, choć ładne i fotogeniczne, jest mało funkcjonalne - aż dziw mnie bierze, że puder został stworzony przez wizażystę. Wysoka solniczka, zabezpieczona od nowości sreberkiem, wydawać by się mogło, że wszystko jest ok. Niestety dziurki są gigantyczne (średnica pół centymetra!) i jest ich aż pięć. Wystarczy jedno przechylenie, by wysypać dużo za dużo ;) Ja zakleiłam cztery z pięciu, więc używam zaledwie jednej dziurki (skomplikowane działanie matematyczne ;)), a i tak pudru wysypuje się sporo. Jest jeszcze jedna kwestia, która dla mnie co prawda nie jest przeszkodą, ale dla niektórych osób może nią być - wieczko jest zamykane na zatrzask, w związku z czym nie ma na co wysypać pudru, trzeba mieć osobny spodek/wieczko/miseczkę, cokolwiek. Ja i tak zawsze sięgam po osobne wieczko ze względów higienicznych, więc dla mnie bez różnicy :) Moja wersja to opakowanie o pojemności 3 oz. (a więc około 85 g), istnieje jeszcze 10 oz. (około 283 g). Ilość pudru jest ogromna, ale gdybyście chciały się z kimś podzielić odsypką to nie ma problemu - góra łatwo się odkręca.
Puder jest bezzapachowy. Ma wybitnie miałką konsystencję, jest tak drobniusieńko zmielony, że aż można zwątpić, że tak się da. Już po wysypaniu pudru na wierzch dłoni widać, że to taki mikropyłek niemający raczej tendencji do zbijania się w grudki, a rozcieranie pudru między palcami jest czymś wyjątkowo przyjemnym - puder jest bardzo jedwabisty, wygładzający. Jakbym dotykała czegoś satynowego.
(zsypałam nadmiar)
(podczas rozcierania)
(po roztarciu)
Dzięki tak drobnemu zmieleniu, puder fantastycznie ukrywa rozszerzone pory i wygładza skórę. Zdecydowanie można odnieść wrażenie, że jest to efekt Photoshopa w sypkiej postaci, choć oczywiście zdecydowanie lepiej będzie to widać na cerach ładniejszych od mojej. Po przypudrowaniu, skóra staje się mocno matowa, jednak nadal w subtelny sposób odbija światło, co jest prawdopodobnie zasługą krzemionki.
Na zdjęciach poniżej użyłam podkładu Ingrid Mineral Silk&Lift w odcieniu 280. Choć jest to podkład bardzo słaby (z uwagi na kiepską trwałość i warzenie w strefie T - tuż po aplikacji wygląda nieźle, ale po kilku godzinach brak słów...), całkiem nieźle spisał się w swej roli do zdjęć, gdyż ma mokre, wymagające przypudrowania wykończenie. Zdjęcia po prawej stronie nie były wygładzane w programie graficznym! Zdecydowanie widać, że puder RCMA wygładził skórę, pory są optycznie zwężone, a efekt jest bardziej blur. Puder został nałożony również pod oczy. Zdjęcia można powiększyć, choć nie sądzę, by ktoś chciał oglądać moje pory w przybliżeniu :P

Puder ma właściwości fixujące, a więc przedłuża trwałość makijażu, świetnie się nadaje do jego wykańczania. I choć na temat właściwości matujących można spotkać różne, skrajne opinie (od "to nie jest puder matujący, lecz utrwalający", przez "matuje średnio", aż do "świetnie matuje na wiele godzin"), to na mojej mieszanej cerze sprawdził się naprawdę dobrze. Dopiero gdzieś po 4-5 godzinach czuję potrzebę ściągnięcia nadmiaru sebum za pomocą bibułki, a to niezły wynik. Wiele osób wspomina, że delikatnie bieli on skórę. Ja tego potwierdzić nie mogę, gdyż sama jestem biała jak kartka, więc u mnie kolorystycznie spisuje się znakomicie :) Niemniej jednak na filmikach osób o ciemniejszej skórze od mojej faktycznie widać, że po aplikacji skóra jest rozjaśniona. Efekt ten powinien zniknąć po spryskaniu twarzy mgiełką lub gdy makijaż spotka się z sebum ;) Umiar w stosowanej ilości oraz odpowiednie narzędzie (puchaty pędzel) również wpłyną na uzyskiwany efekt. Bardziej zwarty pędzel i ruchy stemplujące lepiej wcisną puder w pory i wygładzą skórę, ale efekt bielenia może być większy. Dzięki właściwościom rozjaśniającym, często jest wykorzystywany do bakingu, jednak ja tej metody nie stosuję. Może się również sprawdzić do tuszowania zbyt ciemnego odcienia podkładu na granicy szyja/żuchwa, pomóc w zacieraniu granic konturowania i tego typu modelujących czynnościach. Dla mnie to po prostu dobry, transparentny puder w codziennym makijażu. Moja skóra szczególnie lubi się z krzemionką, o czym po raz kolejny się przekonałam, a efekt wygładzający podoba mi się w szczególności.
Jeszcze jakiś czas temu był to produkt ciężko dostępny, który trzeba było ściągać z zagranicy. W chwili obecnej dostępność nie jest już problemem, można go kupić w drogerii Cosibella (klik). Pojemność 85 g kosztuje 129 zł i choć może się to wydawać dużą kwotą, to w przeliczeniu na 1 gram wcale tak nie jest. Przykładowo, popularny sypki puder fixujący Wibo kosztuje 12,99 zł za 6 g - 85 gram kosztowałoby w jego przypadku 184 zł. Popularny puder prasowany Rimmel Stay Matte kosztuje 26,79 zł za 14 g - za 85 gram należałoby zapłacić więc 162 zł. Cena pudru RCMA jest zatem relatywnie niska - na co dzień za pudry płacimy o wiele więcej. Zastanawia mnie jedynie jego data ważności, gdyż takiej informacji na opakowaniu nie znalazłam. Jeżeli potrzebujecie dużego opakowania pudru, bo na przykład pracujecie jako wizażystki, chcecie używać dużych ilości bez żalu do bakingu lub macie koleżankę, z którą możecie się podzielić, to z pewnością jest to dobry wybór :)
Słyszałyście wcześniej o RCMA?
Jeżeli używałyście, dajcie znać, jak się sprawdził! :)