Zielone bazy pod makijaż są przeznaczone przede wszystkim dla osób, które borykają się z zaczerwienieniami skóry - np. u posiadaczek skóry naczynkowej, czy też przebarwień. Z uwagi na to, że moja twarz jest bardziej zaróżowiona od szyi (która jest żółta), a także posiadam liczne przebarwienia na twarzy, postanowiłam nabyć takie cudo. Początkowo czaiłam się na Bell Hypoallergenic, gdy ich zielona baza była w promocji, ale niestety ciągle była wykupiona ;) Podczas zakupów w eKobieca dorzuciłam więc kiedyś Delię.
Baza znajduje się w lekkim, plastikowym opakowaniu z pompką typu airless, co czyni produkt przyjemnym w użyciu i mamy pewność, że zużyjemy do końca - w klasycznych pompkach z rurką niestety się to nie udaje. Dozownik chodzi swobodnie, można nałożyć bazę w dowolnej ilości poprzez częściowe wciskanie pompki.
Baza ma subtelny, pudrowy zapach, zielony kolor i kremową konsystencję. Pomimo, że ma w swoim składzie silikony, jest bazą lekko zastygającą, a nie silikonowo-śliską jak np. bazy: Ingrid Prelude Primer Base (taka czarna z pompką), matująca Mariza, Kobo Make-up primer (w tubce), czy Ingrid wygładzająco-matująca (przezroczysta z pompką). Jeżeli nie lubicie baz, po których podkład pływa, to ta się może u Was sprawdzić. Dowodem tego, że baza zastyga, jest zaschnięty glutek u wylotu pompki, którego za każdym razem się pozbyć przed aplikacją bazy na twarz ;)
Jeżeli chodzi o kolor, to początkowo wydaje się on być przerażająco intensywnie zielony, ale nie martwcie się - tak naprawdę baza jest niemal transparentna i po nałożeniu nie ma mowy o efekcie Shreka. Tutaj na dłoni nałożyłam potężną ilość bazy, nawet na całą twarz nałożyłabym znacznie mniej, a i tak dłoń nie zrobiła się zielona, tylko nabrała lekkiej poświaty. Pod światło baza sprawia wrażenie, jakby miała w sobie małe drobinki, taki drobniuteńki shimmerek, ale przyznam szczerze, że w praktyce tego w ogóle nie widać.
Kolor zielony dobrze redukuje zaczerwienienia i muszę się z tym zgodzić - moja zaróżowiona skóra po nałożeniu bazy wygląda zdrowiej (pomimo, że zieleń przywodzi na myśl raczej efekt zmęczonej skóry), jest bardziej rozświetlona i lepiej stapiasię z żółtą szyją, podkład też ma trochę mniej do roboty z niwelowaniem zaczerwienień. Muszę jednak przyznać, że jest to efekt minimalny, raczej wyrównania kolorytu skóry, wszystkie większe przebarwienia jak się przebijały spod podkładu, tak się przebijają dalej i w związku z tym bardziej polecam tę bazę osobom o skórze naczynkowej, niż osobom, które faktycznie mają problem z trądzikiem czy bliznami.
Po lewej dłoń posmarowana bazą, po prawej dłoń bez niczego
Jak widać, baza skutecznie ukryła zaróżowienia, ujednolicając koloryt dłoni. To samo dzieje się na twarzy :)
Warto również dodać, że efektu bazy nie da się stopniować, da się ją nałożyć na twarz wyłącznie w małej ilości - kiedy chciałam dołożyć więcej w problematycznych miejscach, niestety rolowała się wraz z poprzednią warstwą. Także nie przekroczycie granicy umiaru :)
Jeżeli chodzi o przedłużenietrwałości makijażu i absorbowanienadmiarusebum, to nie ma rewelacji. Trochę pomaga, mój makijaż wytrzymuje 8-10 godzin w dobrym stanie, ale z drugiej strony bez bazy też tyle wytrzymuje :P Nie zauważyłam jakiejś wielkiej różnicy, a zazwyczaj używam nowego podkładu Neauty, który sprawdza się u mnie fantastycznie.
Użyłam ostatnio testera bazy Bell Hypoallergenic (tej, którą chciałam pierwotnie kupić) i odniosłam wrażenie, że miała w sobie nieco więcej zielonego pigmentu, gdyż naprawdę mocno zredukowała zaczerwienienia na dłoni. Niestety nie mam między nimi bezpośredniego porównania, gdyż bazy Bell użyłam w drogerii (i drogeryjne oświetlenie mogło mnie również zmylić), zaś Delii używam w świetle dziennym. Niemniej jednak, jakbym miała się zdecydować na kolejną zieloną bazę, padłoby raczej na Bell (lub HD z Inglota), nie mam przekonania, czy kupiłabym Delię ponownie, gdyż efekt jest bardzo, bardzo subtelny.
Cena: około 15 zł
Pojemność: 55 ml
Podsumowując, w zasadzie jest to naprawdę dobra baza pod makijaż. Ma kremową konsystencję, więc podkład się po niej nie ślizga jak po typowych bazach silikonowych, przyjemnie się jej używa, ma wygodną pompkę, niweluje zaróżowienie skóry i nie jest droga. Ale z drugiej strony, efekt ten jest tak bardzo subtelny, że dołożyłabym do niej jeszcze odrobinkę zielonego pigmentu, bo skórę i tak się jeszcze pokrywa podkładem ;) Dlatego myślę, że następnym razem skuszę się na coś innego, choć nie odradzam zakupu Delii, bo naprawdę niewiele mam jej do zarzucenia :)