Quantcast
Channel: BASIA-BLOG.pl
Viewing all articles
Browse latest Browse all 617

Maska do włosów Kallos Chocolate

$
0
0
Na początku niechętnie podchodziłam do masek Kallos, obecnie darzę je znacznie większym entuzjazmem (choć i tak określenie "maski" to dla mnie ciut zbyt dużo powiedziane). Na początku zraziła mnie do siebie maska Latte, która później okazała się nie Kallosem (tak jak twierdzi wizaż), lecz Serical. Potem chwyciłam za maskę Kallos Vanilla, której moje włosy niestety nie polubiły (nadal próbuję zdenkować ten wielki słój pełen bublowatej zawartości...), więc następna wtopa na początek. Nie zrażałam się jednak, a w moich zasobach wylądowała maska Kallos Blueberry (polubiłam bardzo!), Latte (tym razem naprawdę Kallos, nie Serical, o dziwo polubiłam), Chocolate (również polubiłam, bohater dzisiejszego posta), a także Cherry, Banana i Argan (czekają na wypróbowanie :P). A to tylko kropla w morzu, wersji jest tyle, że można się pogubić, serio.


Maski Kallos występują w niezliczonej ilości rodzajów, można je spotkać w dwóch wersjach: mini (275 ml) oraz pełnej (1 litr). Oprócz tego, że przez Internet, są dostępne w Hebe, ale niestety asortyment jest ograniczony, a jak na złość wszystkie małe opakowania są akurat w tych wersjach, które mnie zbytnio nie interesują... Ich kolejną cechą charakterystyczną jest powalająco niska cena. Małe opakowania kosztują kilka złotych, duże około 11-15 zł. Oczywiście bardziej opłaca się wziąć dużą wersję, ale warto najpierw spróbować małej, by się przekonać na własnych włosach - zużywanie litrowego słoja maski, która się nie sprawdziła, nie jest przyjemnością (ach ten Kallos Vanilla...).


Wersje, z którymi miałam styczność do tej pory, miały właściwą konsystencję - odpowiednio gęstą, by nie spływać, ale jednocześnie łatwo się rozprowadzać. Bez wątpienia nadają się do tuningowania/wzbogacania (na pierwszą nazwę niektórzy są wyczuleni :)) płynnymi półproduktami bez obaw o to, że maska nadmiernie się rozrzedzi.

No właśnie - te maski aż się proszą o wzbogacanie. Zazwyczaj nie mają powalająco bogatego składu, jak również powalającego działania. Dlatego ja je traktuję po prostu jak odżywki do codziennego stosowania, a czasem, jak najdzie mnie wena (ostatnio rzaaaaadko....), dodam sobie tego i owego, przetrzymując trochę dłużej. 


Wersja Chocolate ma cudowny zapach. I mówi to osoba, która zazwyczaj nie przepada za "jedzeniowymi" zapachami - ciasteczkowymi i innymi tego typu. Lubię zapachy kwiatowe i owocowe (hmmmm... owoc też jedzenie :P), wszelkie oryginalne wymysły zazwyczaj mnie nie urzekają. Tu jest inaczej - zapach jest bardzo subtelny, nie daje po nozdrzach. W dodatku nie pachnie czekoladą, lecz dokładnie tak, jak budyń czekoladowy. Bardzo, bardzo przyjemnie i wcale nie sztucznie (obiecujące Cherry i Banana trochę dają sztucznością :( niestety ). Zapach nie utrzymuje się na włosach, ale nie traktuję tego jako wadę - przynajmniej nie staje się męczący w ciągu dnia.

Działanie maski (na moich włosach) jest o niebo lepsze, niż w przypadku wersji Vanilla, choć z Kallosami zauważyłam pewną zastanawiającą sprawę (w Blueberry, Latte i Chocolate). Kiedy nakładam maskę na włosy, wydaje się być super śliska, świetnie je pokrywać. Kiedy spłukuję ją z włosów, wydają się one takie bajecznie lejące, wygładzone, wzdycham z radością, że będzie świetnie. A kiedy włosy wysychają... jest "tak o", po prostu dobrze, ale bez fajerwerków. Włosy są trochę nawilżone, łatwo się rozczesują, przyjemnie błyszczą i są miękkie w dotyku. Ale nie ma takiego zastrzyku odżywienia i wygładzenia, efektu tafli, który lubię. Tutaj maski nie umywają się do mojej ukochanej odżywki Garnier Goodbye Damage, która mi to daje. Niemniej jednak - za taką cenę Kallos dzielnie służy po prostu jako odżywka na co dzień, lub dla włosomaniaczek jako baza do własnych mikstur :) 

niestety nie widziałam małej maski czekoladowej w Hebe (tylko dużą)

Jestem pewna, że ta maska wyląduje u mnie ponownie, w postaci wielkiego, litrowego słoika :) Muszę tu też dodać jedną rzecz - jeżeli zraziłyście się po jakiejś nieudanej wersji Kallosa, nie zrażajcie się. Dajcie szansę innej - one naprawdę różnią się nie tylko zapachem, lecz składami również i to dość mocno ;) Warto próbować mniejszych wersji, ale niestety nie zawsze są tak łatwo dostępne.

Którą wersję lubicie najbardziej? :)

Viewing all articles
Browse latest Browse all 617

Latest Images