W niektórych notkach wspominałam już, że lubię kręcić "własne" kosmetyki, a jeszcze bardziej lubię mieć szeroki wybór półproduktów, które chętnie dodaję do gotowych produktów, żeby je wzbogacić. Najczęściej robię sobie kosmetyki do twarzy oraz dodaję półprodukty do odżywek lub masek do włosów (gdyż mało które sprawdzają się u mnie samodzielnie). Świetna metoda, żeby mieć pewność co do skuteczności i procentowej zawartości składników aktywnych. Wiemy też, co w danym produkcie się znajduje, nie ma żadnych zbędnych świństw. Dzisiaj przedstawiam Wam nawilżający balsam do przesuszonych dłoni z aloesem, pochodzący z e-naturalne :)
Balsam znajdziemy w zakładce "Gotowe zestawy" (klik) i rzeczywiście paczuszka przychodzi z wszystkimi niezbędnymi i odmierzonymi(!) składnikami. Świetna sprawa, jeżeli ktoś nie wie, w jakim stężeniu jaki składnik powinien występować, czego nie należy ze sobą łączyć i tak dalej. Nie musimy sobie tym zaprzątać głowy, bo wszystko jest gotowe, wystarczy to razem połączyć ;)
Tak prezentuje się cała zawartość zestawu. Brakuje jedynie wody lub dowolnego hydrolatu, w które należy się zaopatrzyć. Ja użyłam hydrolatu różanego (z ZSK), bo taki akurat miałam w domu, ale może to być jakikolwiek inny.
Samo wykonanie jest banalnie proste i każdy będzie potrafił to zrobić - wszystko jest odmierzone i wystarczy tylko dodawać w określonej kolejności. Opis wykonania:
"1. Sprawdzenie kompletności posiadanych składników.
2. Przygotowanie stanowiska pracy z zachowaniem podstawowych zasad higieny.
3. Do naczynia z bazą kremową dodajemy wodę, w której wcześniej rozpuszczamy mocznik. Następnie po kolei wszystkie składniki, po czym całość mieszamy, do połączenia się składników. Składniki należy przelewać bardzo dokładnie, niemal do ostatniej kropli, nie pozostawiając ich w załączonych opakowaniach. Krem jest gotowy do użycia."
Ogólnie prościzna :) Do zlewki (nada się jakiekolwiek czyste naczynie) wlałam odmierzoną ilość hydrolatu, wsypałam mocznik, który ma postać takich jasnych granulek, wymieszałam szklaną bagietką (nie ma jej w zestawie, ale akurat mam w domu i dobrze się do tego nadaje), chwilkę to akurat potrwało, wlałam do słoiczka z bazą kremową, dodałam całą resztę, czekając aż spłyną do końca, wymieszałam trochę drewnianą szpatułką, ale stwierdziłam że za długo to będzie trwało, więc zamknęłam słoiczek, potrząsnęłam nim przez chwilę i tyle, wystarczy przelać do wysokiej buteleczki (w zestawie), nakleić nazwę i gotowe :) Całość zajmuje dosłownie kilka minut.
W zestawie znajduje się biała butelka z dozownikiem, który pozwala na łatwe wydobycie odpowiedniej ilości balsamu. Może nie pokusiłabym się o określenie "elegancka", jak na stronie z kremem :P, ale sprawdza się dobrze :) Balsam ma lekką konsystencję, więc z łatwością spływa ku dozownikowi.
Na początku odrobinę żałowałam, że dałam hydrolat różany, bo zapach mocno zdominował olejek cytrynowy, który jest w zestawie. Z czasem jednak (po 2 dniach?) zauważyłam, że olejek zaczyna się coraz bardziej wybijać na pierwszy plan i obecnie już nie czuję aromatu różanego ;) Zaczął pachnieć cytrynowo i to mi odpowiada. Balsam ma naprawdę lekką konsystencję, ale pod warunkiem umiaru w dozowaniu. Jeżeli nałożę odrobinę (tyle ile na zdjęciu lub nawet mniej), balsam ekspresowo się wchłonie i praktycznie po kilkunastu sekundach można przejść do jakichkolwiek czynności codziennych. Jeżeli przesadzę z ilością, no to na wchłonięcie trzeba poczekać, chociaż ja na ogół po prostu wsmarowuję nadmiar w dalszą część rąk ;) Pozostawia na skórze lekki, ochronny film (ale nie tłusty). Jest bardzo, bardzo wydajny, do jednorazowej aplikacji wystarczy naprawdę niewielka ilość, a kremu wychodzi dużo. Nie trzeba się jednak martwić o szybkie zużywanie przy tej wydajności, bo termin ważności wynosi 6 miesięcy.
Jeżeli chodzi o działanie, jestem bardzo zadowolona. W okresie grzewczym stan moich dłoni woła o pomstę do nieba, między palcami w okolicach kostek robią mi się straszne przesuszenia i balsam dobrze sobie z nimi radzi. Buteleczka wraz z zawartością jest trochę ciężka, dlatego nie noszę go ze sobą w torebce, ale stoi na biurku, więc korzystam z niego codziennie podczas siedzenia przy komputerze :) Bardzo dobrze nawilża i nieco "napina" skórę. Czuję, że działanie jest bardziej długofalowe, bo nawet po umyciu dłoni nie odczuwam natychmiastowej potrzeby reaplikacji. Należy jednak uważać na ewentualne ranki - wszelkie uszkodzenia skóry pieką mnie po nałożeniu kremu, jeżeli skóra jest tylko przesuszona, to wszystko jest ok, ale oparzenia i zadrapania już dają się we znaki ;) Odnoszę wrażenie, że to kwestia mocznika w składzie (choć mogę się mylić, może to też być kwas mlekowy), bo miałam już tak w przypadku innego kremu z mocznikiem.
Balsam (łącznie 150 g) zawiera:
- Baza kremowa – 90 g - zawiera masło shea (karite), olej ze słodkich migdałów, witaminę E i B5, panthenol
- Olej lanolinowy - 9 g - zmiękcza, wygładza, zapobiega utracie wody, zastępuje lanolinę
- Mocznik - 9 g - nawilża, złuszcza martwy naskórek, ułatwia przenikanie substancji aktywnych, zmiękcza i uelastycznia skórę
- Kwas mlekowy - 1,5 g - nawilża, złuszcza, uelastycznia, rozjaśnia
- Ekstrakt z aloesu - 9 g - wspomaga regenerację, nawilża, odbudowuje barierę lipidową
- Olejek eteryczny cytrynowy - 0,5 g - działa bakteriobójczo, tonizująco oraz wybielająco, dezynfekuje, jest silnym przeciwutleniaczem, działa przeciwstarzeniowo, hamując rozkład włókien kolagenowych oraz blokuje działanie wolnych rodników
Więc oprócz tego, że silnie nawilża, to również złuszcza martwy naskórek i wybiela :)
Dla zainteresowanych dokładny skład bazy kremowej: Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Shea Butter, Panthenol, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Hexylene Glycol, Tocopherol, Sodium Phytate
Cena: 18,90 zł
Pojemność: 150 g
Dostępność: e-naturalne (klik)
Podsumowując: jestem zadowolona z tego balsamu - jest leciutki, nie utrudnia wykonywania żadnych czynności bo szybko się wchłania, skutecznie nawilża i złuszcza, radzi sobie z przesuszeniami dłoni w okresie grzewczym. Przy tej ogromnej wydajności (i pojemności) cena też nie jest wysoka, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę zawartość składników aktywnych. Należy jedynie uważać na ewentualne ranki na dłoniach. Są również wersje: z mleczkiem pszczelim (klik), odżywczo-regenerujący z ekstraktem z rumianku (klik), a także łagodzący (klik), więc każdy znajdzie coś dla siebie :) Wiadomo, co mamy w środku, skład jest świetny, działanie i cena również :)